jest woda, co życie daje I jest kobieta, co się sprzedaje Na ulicy czy w brudnej dzielnicy Stoi zmęczona i zniechęcona Czy ona to robi, bo lubi? A może jest przymuszana? Po dziesięciu latach tej pracy, Nie wie już sama I tak stojąc czeka na kolejnego frajera Co da jej banknot, co ma dwa zera Ile ona cierpiała? Czy ona ten los sobie wybrała? Może tak myślisz i ty, Ale to nie były jej sny Ona miała marzenia, Nie do uwierzenia O rodzinie i o uśmiechniętej minie Lecz te marzenia prysły jak bańka mydlana Teraz po prostu została już sama Nikogo już ona nie obchodzi, Umierając na HIV z tego świata odchodzi…
|